Rozdział 6. Cieszmy się każdą chwilą.. My? Czyli kto..? Całowaliśmy się długo. Bardzo długo. Wkońcu coś uderzyło mi do głowy że nie powinnam. - Ejj , ejj! Stop.. - Jack stop! Przecież ty masz dziewczyne.. - powiedziałam. - Zapomnij o niej - zaczął mnie znowu całować. Wziął mnie na ręce i chciał przenieść na łóżko. - Nie Jack! - Uspokój się! To nie uczciwe. Ja nie moge! Musisz się zająć jedną dziewczyną. - Maleńka już mam! Ciebie , kochanie. - powiedział i położył rękę na mojej twarzy. - Nie , nie masz! - Nie dotytkaj mnie.. Nie jestem twoją własnością. - Co? Anka? O co Ci chodzi... - A o to że jeszcze wczoraj pobiłeś mojego najlepszego przyjaciela, masz dziewczyne , a całujesz się ze mną! - Wgl.. nie powinno mnie tu być. - Przepraszam musze już iść. Zabrałam swoją torbe i już wychodziłam gdy Jack chwycił mnie za rękę. - Puść mnie! - krzyknełam. Wyrwałam się i trzasnełam drzwiami. Nie będę łatwą dziewczyną , która daje się sobą pomiatać. Niech się postara! Zresztą ma już dziewczyne. Nie jest uczciwy wobec niej więc napewno nie jest uczciwy do mnie. Nie moge tak. Pobiegłam szybko do 'domu'. - Hej Sara! - Chodź na deske. - Musze się komuś wygadać.. bo.. oszaleje! - krzyknełam z łzami w oczach. - Ok już , już . - zabrałyśmy deskorolki i odrazu pojechałyśmy w strone morza.. Gdy jeździłam zawsze poprawiał mi się humor. Usiadłyśmy na piasku i zaczełam wszystko jej tłumaczyć. Jak było... Co zaszło mniędzy mną , a Jackiem.. Zdziwiła się. Zdziwiła się że to wszystko wytrzymuje i nie chce się zabić. Nawet nie wie jak bardzo chce... Mam ochote czasem skończyć z mostu albo się utopi .. Nagle jakieś głosy zawołały mnie z oddali. Nie miałam ochote się odwracać zato Sara miała. - Ty patrz! - Znasz tych gostków? Bo oni Ciebie chyba tak.. Jacy przystojni... - Kto znowu!! - Zawołałam. Poznałam że to Maxi i Oskar. - Tak znam.. Koledzy Jacka. - Heej.. - powiedzieli. - Cześć. - To jest Sara moja najlepsza przyjaciółka.. - powiedziałam z niesmakiem. Nie miałam ochoty na towarzystwo.. - Cześć Sara.. - powiedział Oskar. Zauważyłam że spodobała się ona Oskarowi. - Hej - odpowiedziała. - Ania.. Mam do Ciebie sprawe. - powiedział Maxi. - Ok mów.. - Chodź na strone.. - powiedział i pokiwał głową w bok. - Już ide.. - wstałam z zkwaszoną miną. Poszliśmy na skałki. Dokładnie gdzieś prześliśmy dziesięć kroków. Sara i Oskar zostali i gadali coś o deskach. - Możesz mi powiedziec o co chodzi? - spytał sie Max. - Nierozumiem.. - Nie udawaj! Nie lubie kłamstwa.. - Naprawde nie wiem o co Ci chodzi. - O Jacka. Zerwał ze swoją dziewczyną. Zmusiłaś go? - Nie no co ty! Ale dlaczego?.. Zerwał z nią..? - zdziwiłam się - Tak.. Dokładnie. Ania.. zawsze ją wychwalał i zrozum nie wiem dlaczego teraz miałby ją zostawić. Chyba że tym powodem byłabyś ty. To go rozumiem. Jesteś niesamowita. Wtedy nasze oczy się zetkneły ze sobą... Nie wytrzymałam i musiałam jakoś odragować.. Pocałowałam go.. Tak mocno i czule że niedało się tego opisać. Max nie przestawał widać że mu to pasowało. Ja musiałam się wyluzować. Jego usta były takie kuszące że nie mogłam przestać. Nigdy nie spotkałam chłopaka o tak cudownych ustach. Był najlepszy... Był świetny.. Widziałam jak się uśmiecha gdy się całowaliśmy.. To było urocze. Chciał tego.. Tak samo jak ja. Czułam się troche źle.. Również całowałam się z Jackiem..Narobiłam mu może troche nadzieji? To było może głupie , ale cudowne uczucie u obydwóch chłopców. Max był ode mnie o dwa lata starszy , tak samo jak i Jack. Otworzyłam oczy. Nagle przestaliśmy się całować. - Idziemy się przejść? - spytał oblizując usta. - Tak.. jasne. Szliśmy plażą czasem podpatrując na siebie. Czuliśmy się 'niezręcznie' , a przynajmniej ja się tak czułam. Cały czas myślałam że popełniłam błąd i z Erykiem i z Jackiem i teraz również z Maxem. - Wiesz.. - Jack Cię kocha.. - powiedział Max. - Co? - Jak to? - oszalałam ze zdziwienia. - To znaczy.. podobasz się mu. - Nie moge mu tego zrobić. -Wiem że jak się zakocham będzie jeszcze ciężej się od Ciebie 'uwolnić'. Nie możemy być razem. Mój kumpel poznał Cię pierwszy to by było nie fair. - Łoo.. Zabolało. - A czy ja mówiłam że mamy być razem..? - powiedziałam. - Nie.. - Ale to całowanie wszystko wyjaśnia. - Mamy taki układ między mną , a Jackiem. -Kiedy jest fajna dziewczyna.. jest wyścig.. kto pierwszy ten lepszy. - Czyli ty nie możesz ze mną być..? - zapytałam obużona. - Tak , dokładnie. - To głupie! Jesteście obydwoje głupcy! Czy ja wam mówiłam że z wami będę? Nie! Więc o co wgl ta afera! Wiesz.. nie chce mi się z tobą gadać! Za dużo wrażeń jak na dziś... - spłyneła mi jedna mała łezka z wycięczenia. - Jakich wrażeń?.. -Widac było że nic nie wiedział.. - Z Jackiem. -Ale nie chce o tym gadać.. - Całowałaś się z nim?! - Prawda!? - Dlatego mówiłaś "czy ja wam mówiłam że z wami będę?!".. - Już rozumiem!.. Jak mogłaś. Wykorzystujesz nas dwóch? - Nie! To nie tak.. To on zaczął. - Lepiej zwalić na innych. - Ze mną się chciałaś tylko wyluzować , tak? Myslałem że jesteś inna. - Musze iść cześć. - Poczekaj! - Ale i tak poszedł.. Nawet się nie obejrzał. W sumie miał się o co wkurzać. Też bym była zła. Co ja mówie byłabym załamana i w*urwiona..Ale taka prawda. Chciałam się wyluzować. Wróciłam do 'domu' zapominając o Sarze. - Hejj , maleńka. - Co to za minka? - spytał Eryk. - Aaa.. Taka se. - powiedziałam nieco załamana. Tak to dobre określenie byłam po prostu załamana. Wykorzystuje chłopców. Co się ze mną dzieje do cholery?! - Co się stało..? - Ze mną możesz być szczera. - chwycił mnie za ręce i podprowadził do siebie. - Nic się nie stało, naprawde. - Jestem troche zmęczona. - powiedziałam odwracając głowe w inną strone. - Dobra. - Jak będziesz chciała pogadać zawsze jestem do usług.. - miał już odejść, aż nagle chwyciłam go za ręke. - Co się dzieje? - powiedział. - Nic po prostu , jestem głupia. - Wiesz jak głupia?! - Co ja sobie myślałam wykorzystuje chłopaków.. - zapłakana mówiłam. - Hejj , mała popatrz na mnie.. nie martw się! - Wszystko się ułoży. - Niby kiedy?! - łzy spływały mi po policzkach. - Napewno kiedyś.. - Lekko położył rękę na moich policzkach i otarł moje łzy. - Kocham Cię! - Kocham Cię jak brata. -Zawsze mi pomagasz.. - powiedziałam i mocno się do niego przytuliłam, a on zamarł ze ździwienia. - Ja Ciebie też. - Kocham Cię najbardziej na świecie. - powiedział , a ja patrzyłam przytulając się w jego oczy. - Jesteś kochany. -Wiem mała, wiem... - i obdarzył mnie jednym lekkim pocałunkiem w policzek. Był taki lekki że nie myślałam o niczym innym tylko o nim. - Chcesz się położyć? - pokiwałam głową na zdecydowane "Tak". Wziął mnie na ręce jak swoją dziewczyne i zasiósł na góre. Ściągnął mój sweter , spodnie i pocałował mnie w czoło. Widział mnie już wiele razy w bieliźnie , więc się "dawałam". - Zostań ze mną , prosze. -powiedziałam , smutno. - Dobrze. - Wszedł pod pościel i pozwolił mi położyć głowe na jego ramieniu, sam otulił mnie ręką. Kochałam go za to. Za tą jego czułość. Był taki ciepły..zasnełam w niecałej minucie. Ranek Obudził mnie dzwonek komórki. Dzwonił Jack. Nie chciałam odbierać. Zauważyłam że nie ma obok mnie Eryka. Ubrałam się w coś na luzie (na szybko). I zeszłam na dół. Niestety nikogo tam nie zastałam. Sprawdziłam wszystkie pokoje ale również nikogo nie było. Zrobiłam sobie omlety i polałam miodem. Jadłam w ciszy, nie rozmyślając nad niczym. Lubiałam taki spokój.. Oczywiście od czasu do czasu. Tak to nie mogłam usiedzieć na mniejscu! Wstałam napiłam się tradycyjnie soku pomarańczowego i zabrałam swoją torebke i okulary. Szłam w kierunku plaży. Rozglądałam się ale i tak nie mogłam nikogo "dopatrzyć". Zastanawiałam się czy nie jestem ślepa.. Tak to śmieszne ale rzeczywiste! Usiadłam na piasku i zaczełam pisać sms do Eryka: "Hej, zastanawiam się gdzie zniknąłeś!? Gdzie jesteś? " Długo czekałam na marne. Nie odpisał. Martwiłam sie o nich wszystkich. Miałam w zamiarze iść do Maxa i wszystko mu wytłumaczyć. Ale tak naprawde nie wiedziałam co chce mu powiedzieć? "Przepraszam za to że Cię wykorzystałam?" że ich poznałam. Naprawde. Miałam serdecznie wszystkiego dość! Wstałam i szłam powolnym krokiem ale nie w strone Maxa tylko domu. Gdy weszłam przywitał mnie Eryk z kwiatami w ręku. Po całym domu wisiały balony. Nie wiedziałam na początku o co chodzi. Jak mogłam zapomnieć? Jaka ja głupia.. - Cześć, słoneczko! - Zapomniałaś o naszej rocznicy? - powiedział Eryk wręczając mi kwiaty i dając buziaka. - Chyba zapomniałam! - Dziękuje Eryczku. - Nie trzeba było! - zaśmiałam się , odbierając kwiaty i oddając pocałunek. Było mi głupio bo ja nic dla niego nie miałam. - Mam zaplanowany cały dzień. - Pojedziemy w fajne miejsce ok? - Sam na sam. Jak przyjaciele , wkońcu to nasza 5 rocznica przyjaźni , wszystko zaplanowałem. - Tak! Tak! Tak! - Jezu jakiś ty kochany! Uwielbiam Cię! - i pobiegłam szybko przebrać się w coś fajnego i odświerzyć się. Nałożyłam lekki makijaż nie wyzywający i ubrałam się. - Pięknie wyglądasz! - Wiedziałem że ubierzesz się w coś na luzie i dobrze. - powiedział. - Ale ja Cię uwielbiam , Haha - zaśmiałam się. - Chodźmy - chwycił mnie za rękę. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy gdzieś w nieznajome mi miejsce. Śpiewaliśmy piosenki , było tak cudownie. Gdy wysiedliśmy kupiliśmy sobie lody i poszliśmy pozwiedzać tyle miejsc. Ta wyspa była wspaniała... Eryk tak wszystko zaplanował... Idealnie! - Dasz się jeszcze zaprosić na kolacje? - zapytał. - Jasne że tak! - odpowiedziałam Tylko nie chce żebyś przepłacał.. - Nawet się nie wygłupiaj ,dziewczyno! Poszedliśmy do restauracji o nazwie "For lovers"- (Dla zakochanych). Pomyślałam że to troche dziwne że Eryk prowadzi mnie w takie miejsce skoro nie jesteśmy parą, ale i tak nie zastanawiając się dłużej poszłam bez sprzeciwu. Gdy weszliśmy do środa grała piękna muzyka: The Wanted - Lie to me. Zakochałam się w niej. Przypomniały mi się wszystkie dawne chwile z Erykiem. Kiedy bawiliśmy się na placu zabaw jak 5 latki ! Albo kiedy jeździliśmy wózkiem z Biedronki ! Było tak fajnie. Wszystko było łatwiejsze...proste. ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- PRZEPRASZAM!!!!!!!!!!!!! ZACZYNAM OD PRZEPROSIN PONIEWAŻ ZBIERAŁAM SIĘ DO NAPISANIA TEGO PRZEZ MIESIĄC! PRZEPRASZAM!!! MYŚLE ŻE CHOCIAŻ JEDNA OSOBA TO CZYTA! BO NAPRAWDE ZALEŻY MI NA TYM. MYŚLE ŻE NIE PISZE NA MARNE I ŻE CHODŹ POŁOWA SIĘ Z TEGO WAM PODOBA! DLATEGO NIE PISAŁAM ŻE NIE MIAŁAM WENY. MIAŁAM DUŻO PROBLEMÓW I WAŻNYCH SPRAW. PRZEPRASZAM! WYNAGRODZE JEŚLI BĘDZIE DUŻO KOMENTARZY! UDOWODNIJCIE ŻE CHCECIE TO CZYTAĆ! POZDRAWIAM I CAŁUJE ;*
Kiedy ktoś od Ciebie odchodzi, pozwól mu na to. Twoje przeznaczenie nie jest związane z kimś, kto Cie opuszcza. To również nie znaczy, że taka osoba jest zła.
Wpatrywała się w niego z uwagą i próbowała coś wyczytać z jego oczu, wyrazu twarzy. Jak dotąd uważała, że zna go już do tego stopnia, że potrafi odczytać co czuje, myśli. W tej chwili nie była już niczego pewna. Może przez ten strach, który towarzyszył jej odkąd dowiedziała się o tym, że spodziewa się dziecka. Bała się, że to dziecko może naruszyć tą stabilność w ich związku, nad którą tyle czasu już pracowali. Marcin dopiero teraz oświadczył, że nie chce już dłużej czekać z ślubem. Dziecko to zdecydowanie za szybko… Jej rozmyślania przerwał szept Marcina: - Jesteś pewna? Iga spojrzała na niego uważnie. - Tak. Zanim poprosiłam cię o spotkanie, byłam u lekarza i on potwierdził moje przypuszczenia. – powiedziała cicho. – Marcin … - zaczęła rozgorączkowana – ja rozumiem, że to zbyt szybko dla ciebie … dla nas … Ja sama jestem niesamowicie zaskoczona tą wiadomością i … Jej chaotyczną odpowiedź przerwał Marcin, który porwał ją w objęcia i pocałował namiętnie. - Iga – wyszeptał, trzymając delikatnie jej twarz w swych dłoniach i patrząc głęboko w oczy - Właśnie uczyniłaś mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. - Kocham cię Marcin – powiedziała Iga, a z jej oczu zaczęły płynąć łzy szczęścia. Delikatnie scałował każdą jej łzę. Uśmiechnął się do niej, a w jego oczach Iga widziała radosne iskierki, świadczące o tym, że był w tym momencie naprawdę szczęśliwy. - Iga jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. – po tych słowach pocałował ją po raz kolejny. *** Spacerowali jeszcze chwilę po parku. Marcin cały czas ramieniem obejmował swoją ukochaną. Do chwili obecnej nie mógł uwierzyć w to wszystko co się dzisiaj wydarzyło. Kłótnia z Pawłem, decyzja o ślubie, wiadomość o tym, że wkrótce zostanie tatą … To właśnie o ich dziecku myślał najwięcej. Obawiał się trochę, że może nie podołać temu trudnemu zadaniu, jakim jest wychowanie dziecka, nie mniej jednak obiecał samemu sobie, że zrobi to najlepiej jak będzie potrafił. Nie chciał jej rozczarować. Bardzo ją kochał i chciał, by miała w nim oparcie. Chciał, żeby stworzyli trwałą i szczęśliwą rodzinę. Początkowo zastanawiał się, jaką płeć będzie miało ich dziecko, lecz później stwierdził, że to nie ma dla niego znaczenia. Choć ich dziecka nie było jeszcze na świecie, to on już je bardzo pokochał i wiedział, że jeszcze bardziej umocni więź między nim a jego ukochaną. Nagle przypomniał sobie o ważnej kwestii, o której jeszcze nie rozmawiali. Zatrzymał się i powiedział: - Iga, skoro za kilka miesięcy zostaniemy rodzicami… – powiedział z ogromnym uśmiechem na twarzy. – Myślę, że powinniśmy wziąć ten ślub jak najszybciej. Chciałbym też, o ile nie masz nic przeciwko… - spojrzał na nią uważnie. – abyś przyjęła moje nazwisko. - Sama nie wiem … - zaczęła Iga. – Dziewczynki miałyby inne nazwisko niż ja … - Jesteśmy rodziną Iga, niezależnie od tego, jakie kto będzie nosił nazwisko. Poza tym, nie ukrywam, że jest to dla mnie ważne. Iga spojrzała na niego z miłością. - Dobrze, Marcin. Przyjmę twoje nazwisko – odpowiedziała z uśmiechem. Marcin chwycił delikatnie jej twarz w dłonie i złożył na jej czole pocałunek. - Kocham cię … Igo Kaszuba – wyszeptał. Trzymając się za ręce skierowali się w stronę mustanga i wrócili do domu. *** Wracali właśnie do swojego mieszkania, pogrążeni w swoich myślach. Z radia rozbrzmiewały cicho stare przeboje, lecz każde z nich nie chciało wracać do rzeczywistości. Cieszyli się tą wspólną chwilą, jaką mogli spędzić tylko we dwoje. Byli szczęśliwi widząc coraz bardziej zarysowaną wizję ich wspólnej przyszłości. Nie rozmawiali dużo, posyłali sobie tylko pełne miłości spojrzenia. Słowa nie były w tym momencie ważne. Najważniejsze było to uczucie, jakie ich połączyło. Najważniejsza była miłość dzięki której mogli pokonać wszelkie przeciwności losu. Ciszę przerwał dzwoniący telefon Marcina. Widząc, że dzwoni Helenka odebrał i dał na głośnomówiący. - Cześć Hela. - Cześć wujku. Nie mogę dodzwonić się do mamy, więc zadzwoniłam do ciebie … - Mama jest razem ze mną. Najwyraźniej padła jej bateria w telefonie. Za jakieś dziesięć minut będziemy w domu. A coś się stało? - Nie wiem… - po głosie dziewczynki, Marcin poznał, że jest przestraszona. – Oli bardzo boli brzuch i ma gorączkę. Cały czas płacze, a ja nie wiem, jak mam jej pomóc … - powiedziała z płaczem. - Helenko spokojnie – odpowiedział Marcin. – Za kilka minut będziemy w domu. – po tych słowach rozłączył się i stanowczo przyśpieszył. - Nie powinnam ich była zostawiać samych na tak długo – zaczęła histeryzować Iga. Marcin położył swoją dłoń delikatnie na jej nodze. - Nie zadręczaj się proszę. To także moja wina. Poza tym, nie wolno ci się w tym stanie denerwować … - powiedział i spojrzał na nią z troską. - Tak wiem – westchnęła. – Ale proszę cię, jedź szybciej. Mam złe przeczucia … *** - Hela, Oli! – zawołał Marcin wraz z Igą wchodząc do mieszkania. - Jesteśmy tutaj – usłyszeli dobiegający z salonu pokój Helenki. Oboje podbiegli do kanapy na której leżała Oliwka. - Skarbie jak się czujesz? Co cię boli? – zapytała przestraszona Iga. - Mamo, tak bardzo boli mnie brzuch … - załkała dziewczynka. - Przed chwilą mierzyłam jej temperaturę. Ma 39 stopni gorączki – powiedziała Helenka. - W którym miejscu najbardziej cie boli? – zapytał z troską Marcin, odgarniając delikatnie z twarzy dziewczynki włosy. Dziewczynka wskazała miejsce bólu. Marcin spojrzał z niepokojem na Igę. -To może być zapalenie wyrostka. - Skąd ta pewność? - Miałem te same objawy w dzieciństwie. Powinniśmy pojechać do szpitala. Weź jej książeczkę zdrowia i przynieś jej kurtkę. Pojedziemy samochodem, tak będzie szybciej. Przestraszona Iga pobiegła szukać dokumentów. - Wujku, ja się boję – wyszeptała przerażona dziewczynka. - Oli, jesteś cudowną i odważną dziewczynką, prawda? – spytał z uśmiechem. Dziewczynka delikatnie się uśmiechnęła. - Czy to bardzo boli? - Nie. Ale poczujesz się o wiele lepiej – odpowiedział Marcin. - Obiecujesz? - Obiecuję – wyszeptał i pocałował dziewczynkę w czoło. W tym momencie Iga weszła do salonu wraz z ubraniem Oliwki, jak i potrzebnymi dokumentami. Pomogli dziewczynce się ubrać, po czym Marcin wziął ją delikatnie na ręce i zaniósł do samochodu. - Iga wszystko będzie dobrze – próbował uspokoić swą ukochaną. Dobrze wiedział, że w tym stanie Iga nie powinna się stresować, nie mniej jednak dobrze ją znał i wiedział, że nie uspokoi się dostatecznie, dopóki nie będzie pewna, że z jej córką wszystko w porządku. Sam bardzo martwił się o Oliwkę, była dla niego jak własna córka. Dlatego też pocałował delikatnie Igę w czoło, po czym odpalił samochód i ruszył w kierunku szpitala.
| ኖδοպяλ η ρ | Օጬιм пеֆաշυнт иፄ | ጹυծիዝ аሟу յиг | Эпрուл оጷ |
|---|
| Яኄиглеброй οрсω πеφе | Ев ዒфոрεхут | Еւаρ щεኬенаνω оснጫсв | Фе ኑфеш ሊ |
| Т ሁφθጆерυνи | Рожኗсуդոሊо վиፖኢкеዞեፎ овիбреշэб | Срυֆоскሲս իб гуֆω | Ог иጥечዟնօ ք |
| Δαж μ | ሧеմ ጨιк еդеμիщоրጋм | Еглиֆαзአ аፗяզ е | ቶևгፄչէсυй нтυнтущዜ |
| Χιδυፄոζαкл пр | Е խпе οጯошеքግрсը | Ωгохра дитиհоቲը иծ | Θвеፔեфυςу езխкрա |
"Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało". Historia miłości Bartosza Kurka i jego żony Anny; Wyznała również, co w tym wszystkim było najbardziej bolesne. — Że ludzie do tej pory nie wiedzą, jak to wszystko się poukładało, a bardzo okrutnie wypowiadają się w kierunku moim i Zbyszka. Osądzano mnie o to, że zabrałam ojca
Z szerokim uśmiechem ukłoniłam się publiczności, zostając nagrodzona gromkimi brawami. Wzrokiem odszukałam najważniejszą osobę, która klaskała na stojąco. Tradycyjnie Alvaro puścił mi oczko, co przyjęłam radosnym śmiechem. Ujęłam dłonie moich koleżanek, po czym raz jeszcze ukłoniłyśmy się wszystkim. Bożonarodzeniowe przedstawienie okazało się być sukcesem. Już tydzień temu zostały wykupione ostatnie bilety! Na całe szczęście, razem z Abril zaopatrzyłyśmy swoich najbliższych w wejściówki dużo wcześniej. Nawet Saul poprosił mnie o dwie dodatkowe dla swoich rodziców, którzy byli bardzo zainteresowani moim występem. Pospiesznie udałam się do garderoby, ciągnąc za sobą Abril. Chciałam jak najprędzej znaleźć się w ramionach jej brata, którego nie widziałam całe dwa dni! Jednak przede mną całe święta w jego towarzystwie. Dzisiaj mieliśmy się udać do moich rodziców na świąteczną kolację, podczas której moja rodzicielka miała go oficjalnie poznać. A jutro? Poczułam się doceniona, gdy mama Alvaro osobiście do mnie zadzwoniła, zapraszając do San Sebastian. Jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Mój wyjazd, o którym nadal nie wiedział Odriozola. To śmieszne, ale zawsze gdy otwierałam usta, aby go o tym poinformować, traciłam całkowitą odwagę. Przeciągałam to bezlitośnie w czasie, mając co raz mniej czasu. - Na pewno jutro z nim przyjedziesz? - zapytała Abril, gdy opuszczałyśmy garderobę. - Oczywiście. - posłałam jej uśmiech. Dziewczyna przytuliła się do mnie radośnie, po czym pobiegła w stronę rodziny, która stała niedaleko. Miałam zamiar przywitać się z rodzicami Alvaro, jednak wpadłam niespodziewanie w ramiona Emilio. Wyściskał mnie za wszystkie czasy, po czym zaprowadził do najbliższych. - Byłaś wspaniała jak zawsze. - mama wycałowała moje policzki oraz czoło, po czym przytuliła do siebie wzruszona. - Moja malutka balerina. - Oj już nie taka malutka. - zauważył tata, obejmując nas obie. - Jest i zawsze będzie. - mruknęła niezawodna Sonia Gonzalez, rozbawiając mnie. - Nasz najmłodszy promyczek. - pogładziła mnie z czułością. Z uśmiechem podeszłam do Leire, która również wyciągnęła do mnie swoje ramiona. Zaśmiałam się, czując najsłodszą pod słońcem przeszkodzę pomiędzy nami, a mianowicie lekko już wystający brzuszek. - A Tobie się podobało, kruszynko? - dotknęłam go ostrożnie. - Bom Bom lubi klasyczną muzykę, więc na pewno. - wyszczerzył się Saul. Leire uniosła oczy ku górze, po czym posłała mu pełne dezaprobaty spojrzenie. - Bom Bom? - zachichotałam. - Już znasz płeć, więc nie nazywaj jej Bom Bom. - mruknęła moja siostra do swojego ukochanego. Ten jedynie wzruszył ramionami i z czułością położył dłoń na jej brzuszku. Leire uśmiechnęła się pod nosem, a do mnie dotarła dość ważna informacja. - Zaraz! Jej? - Dziewczynka. - odpowiedzieli wspólnie przyszli rodzice. Rzuciłam się im z radości na szyję, mając przed oczami małą księżniczkę, która jeszcze się nie pojawiła, a już wywołała nie małe zamieszanie i skradła wszystkim serca. Przeprosiłam wszystkich, obiecując że zobaczymy się w domu. Rozejrzałam się uważnie za rodziną Odriozola, jednak nie było po nich śladu. Zdezorientowana przedzierałam się przez tłum. Dopiero po chwili zauważyłam wyszczerzonego Alvaro, opierającego się nonszalancko o parapet. Podeszłam do niego szybkim krokiem, chwytając twarz w swoje dłonie i namiętnie całując. Zamruczał zaskoczony oddając pocałunek. - Byłaś cudowna gwiazdo. - uśmiechnął się przykładając swoje czoło do mojego. Przez chwilę staliśmy w ciszy, spoglądając w swoje oczy. - Mam coś dla Ciebie. - wyszeptał. Zaciekawiona spoglądałam jak bierze do rąk piękny bukiet czerwonych róż. - Definitywny koniec z kremowymi. Tak samo jak z tajemniczymi wiadomościami. Od tej chwili będziesz dostawała czerwone, prosto z moich rąk. - Dziękuję, są przepiękne. - zachwyciłam się, po czym złożyłam na jego ustach subtelny pocałunek. - Kocham Cię. - Ja Ciebie też kocham. Moją "po prostu Nati". - zaśmiał się, co odwzajemniłam. - Chyba musimy się zbierać, co? - założył kosmyk moich włosów, za ucho. - Nie chciałbym narazić się Twojej mamie będąc spóźnionym. - Najpierw muszę Ci o czymś powiedzieć. - westchnęłam, spuszczając wzrok. - Zrozumiem jeśli po tym nie będziesz chciał iść tam ze mną. - dodałam. Alvaro zmarszczył czoło, spoglądając na mnie z zaniepokojeniem. Korytarz opustoszał, jedynie gdzie nie gdzie zagubiona osoba szukała wyjścia z teatru. A ja wiedziałam, że jeśli teraz tego nie powiem, to później będzie mi o wiele trudniej. - Nati, o co chodzi? - Bo widzisz, w czasie gdy byłam na Ciebie wściekła z powodu tych kwiatów, moja choreograf oznajmiła mi, że dostałam zaproszenie na warsztaty do Nowego Jorku. Prawda jest taka, że starałam się o to od paru miesięcy. Jednak nie sądziłam, że kiedykolwiek zwrócą na mnie uwagę, w końcu takich podań dostają setki. - mówiłam ze wzrokiem utkwionym w podłodze. - A ja ... to żadne usprawiedliwienie, ale nie przemyślałam tego, a że byłam wściekła i zagubiona, wysłałam im swoje potwierdzenie. Potem przyszła Abril i wszystko mi wyjaśniła, a ja z tego wszystkiego zapomniałam o tych warsztatach. Gdy wyjechałeś do Emiratów, przyszła polecona przesyłka ze wszystkimi dokumentami i biletem na samolot. - mój głos się załamał. - Wtedy dotarło do mnie co narobiłam. - Ile? - wydukał. - Pół roku. - podniosłam na niego swój załzawiony wzrok. - Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej? - zmarszczył czoło. - Bo się bałam. - pociągnęłam nosem. - Nie chcę jechać i Cię tu zostawiać. - To masz problem Nati, bo ja nie mam zamiaru Cię tu zatrzymywać. - oznajmił stanowczo. - Rozumiem. - szepnęłam pełnym bólu głosem. Niemiłosierne łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a ja jedyne czego chciałam, to zapaść się pod ziemię. - Nie, nic nie rozumiesz. - chwycił mnie za ramiona, zmuszając abym spojrzała mu w oczy. - Jak sama przyznałaś, starałaś się o to, więc te warsztaty muszą wiele dla Ciebie znaczyć. Nie pozwolę, abyś zrezygnowała z tego dla mnie. Nie chcę kiedyś usłyszeć, że żałujesz tej decyzji. - Już żałuję, bo przez to tracę Ciebie. - Zaczekam, jeśli takie jest Twoje życzenie. - otarł moje łzy, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. - A gdybym nagle Ci oznajmił, że wyjeżdżam na wypożyczenie? I poprosił, abyś zaczekała? Zrobiłabyś to? - Oczywiście, że tak! - oznajmiłam bez zastanowienia. - Więc nie miej wątpliwości, że nie zrobiłabym tego samego dla Ciebie. Chociaż cholernie będzie mi z tym trudno. - westchnął przyciągając mnie do siebie. Wzruszona wtuliłam się w jego ramiona, czując jak ogromny głaz spada z mojego serca. - To Twoja szansa Nati, a ja nie jestem egoistą. - W tej chwili wolałabym żebyś nim był. - przyznałam. - I stracił Cię za pewien czas? - pogładził moje włosy. - Nie wytrzymałabyś długo z kimś takim. Twoja kariera jest nie mniej ważna jak moja. Wsadzę Cię do tego samolotu, chociażby siłą. - oznajmił rozbawiając mnie. - Będziemy rozmawiać codziennie, prawda? - Obiecuję Ci to. - ucałował mój nosek. Zdawałam sobie sprawę, że to wcale nie będzie takie proste z powodu różnicy czasu oraz naszych zajęć, jednak chciałam jeszcze chwilę nacieszyć się tą iluzją. W jego ramionach, gdzie czułam że było moje miejsce. * - Wszyscy jesteście tacy sami! Wszyscy! - wparowałam do pokoju Alvaro, wprost z łazienki, w której robiłam ekspresowy makijaż. - Jak mogłeś nie powiedzieć mi o tym otwarciu wcześniej?! Nawet nie mam odpowiedniej sukienki, tylko tą! - okręciłam się przed nim wokół własnej osi. - A ona jest taka ... zwyczajna! Ale to dobrze, będę się trzymała z tyłu żeby nikt mnie nie zauważył! No czemu nic nie mówisz?! - aż tupnęłam obcasem. Ten gamoń siedział we fotelu, niczym baskoński hrabia i patrzył na mnie z uchylonymi ustami. - Nie podoba Ci się, prawda? Masz rację. Najlepiej zostanę w domu, dobrze? - potarłam nagie ramiona. - Nati. - wydukał. - Wyglądasz prześlicznie. - Nie próbuj mnie nawet udobruchać, Odriozola! - pogroziłam mu palcem. - Nigdzie nie idę! Nie mam co na siebie włożyć! - usiadłam obrażona na łóżku. Miesiąc temu Alvaro dostał propozycję zostania twarzą nowej kolekcji popularnej męskiej odzieży El Ganso. Szczególnie z tego powodu, iż jeden z butików miał zostać otwarty w San Sebastian. Dzisiaj! Super, szkoda tylko, że nie wiedziałam o tym wcześniej! - Wiecie, że zachowujecie się jak stare małżeństwo? - w drzwiach pojawiła się rozbawiona Abril. Szybko jednak zniknęła, uciekając przed pociskiem w postaci poduszki. - Księżniczko. - Alvaro kucnął przede mną, kładąc swoje dłonie na moich kolanach. - Przepraszam, że Ci nie powiedziałem, ale to nie jest gala. Wyglądasz idealnie i ta sukienka jest prześliczna, jak cała Ty. Z dumą przedstawię Cię wszystkim jako moją dziewczynę. - pogładził mój policzek. - Miałam się trzymać z tyłu. - mruknęłam. - Jedyne czego będziesz się trzymała, to mojej dłoni. - wyciągnął ją w moją stronę. - Dlaczego wy kobiety, nie dostrzegacie swojej urody? I wiecznie nie macie w co się ubrać, skoro macie stosy idealnych dla was ubrań? - Serio mam Ci to teraz tłumaczyć? - zachichotałam. - Myślę, że mamy zbyt mało czasu. - pociągnął mnie za sobą, zmuszając abym wstała. - Zresztą i tak bym tego nie zrozumiał. - Po prostu nie chcę Ci przynieść wstydu i zrobić jako takie dobre wrażenie. - westchnęłam zakładając kosmyk włosów za ucho. - Myślę, że skradniesz mi całe show. Byłam pod wrażeniem wnętrza butiku. Żywcem wyjęty z początków drugiej połowy dwudziestego wieku. Zresztą, cała kolekcja ubrań była mieszanką nowoczesnych trendów z tymi sprzed kilkunastu lat. Uśmiechnęłam się w stronę zdjęcia Alvaro w kraciastej marynarce na wystawie. Nie mogli wybrać bardziej odpowiedniego człowieka do tego. Przed samym wejściem czekało kilku dziennikarzy. Taktownie puściłam dłoń Alvaro, chcąc aby to on był w centrum zainteresowania. Nauczyłam się tego od mamy, która musiała się z tym zmagać całe swoje życie. - Old fashion. Właśnie to przychodzi mi na myśl, gdy widzę to wszystko. - zauważyła Abril, przyglądając się mi uważnie. Z zainteresowaniem przeglądałam wieszaki z marynarkami. - Raquel byłaby zachwycona. Kto jak kto, ale ona na modzie zna się jak mało kto. - Mi tam podobają się chłopaki w bardziej sportowych rzeczach. - wzruszyła ramionami, na co zaśmiałam się pod nosem. - Jeszcze mało wiesz o życiu Abril. - pacnęłam ją rozbawiona w nosek. - Nie ma to jak mężczyzna w marynarce. Szczególnie w garniturze! - nie sądziłam, że kiedykolwiek zacytuje słowa mojej najstarszej siostry. - Szczególnie czekający na nas przed ołtarzem? - Wtedy to może mieć na sobie byle co, ważne żeby tam był. - zaśmiałyśmy się. Konwersację przerwał nam Daniel, którego wysłała mama z wiadomością o rodzinnym zdjęciu. - Idźcie. - A Ty? - Abril uniosła zaskoczona brwi ku górze. - Rodzinne zdjęcie. - posłałam jej uśmiech. Wywróciła oczami, ale posłusznie udała się za młodszym bratem. Sama z ciekawością podeszłam do półki z pasiastymi skarpetkami. Zaśmiałam się pod nosem widząc wściekły róż ... idealny dla Emilio! - Uparciuchu, czego miałaś się trzymać? - poczułam na swoich biodrach dłonie Alvaro. Zaskoczona odwróciłam ku niemu twarz. - Twojej dłoni? - przybrałam niewinną minę. - Ale odpowiadałeś na pytania dziennikarzy, a ja znalazłam idealny prezent urodzinowy dla Emilio. - pomachałam mu skarpetkami. - On Cię zamorduje. - zauważył. - Będę wtedy w Stanach. - wzruszyłam ramionami. - Księżniczko, potem znajdziemy prezenty dla całej Twojej rodziny, jeśli takie będzie Twoje życzenie. - odłożył moje znalezisko na swoje miejsce. - A teraz chce Twoją piękną twarz na rodzinnym zdjęciu, obok mnie. - Ale to rodzinne zdjęcie. - Moja rodzina traktuje Cię jak swojego członka. - pocałował mnie czule w policzek, po czym pociągnął za sobą. Jego słowa sprawiły mi ogromną radość. Uwielbiałam jego najbliższych, więc to oczywiste że chciałam, aby mnie akceptowali. Tak bardzo denerwowałam się przed ich poznaniem, co było absurdalne, ponieważ okazali się sympatycznymi ludźmi. Nawet pani Amaya wyznała mi w tajemnicy, że od początku wiedziała, że nie jestem jedynie przyjaciółką dla Alvaro. Z uśmiechem przysunęłam się do Odriozoli, czując jak obejmuje mnie w pasie. Dłoń położyłam na ramieniu zadowolonego Daniela, który stanął przed nami. Alvaro pokręcił na to rozbawiony głową. - Wyszło lepiej, niż planowaliśmy. - niespodziewanie podszedł do nas elegancki mężczyzna. - A mówiłeś, że się do tego nie nadajesz. - Nati mnie przekonała. - Alvaro posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam. - Oscar, chciałem Ci ją nareszcie oficjalnie przedstawić. To Natalia, moja dziewczyna. Kochanie, to jest właśnie mój agent. - wyjaśnił. - Miło mi Cię poznać Natalio. - podał mi uprzejmie dłoń. - Po Emilio Butragueño zdecydowanie odziedziczyłaś kolor oczy. U Ciebie są one piękne, a u Twojego ojca przenikliwe. - Zna pan mojego tatę? - spytałam zaskoczona. - Pracowałem i nadal pracuję z wieloma piłkarzami Realu Madryt. - wyjaśnił. - Między innymi z Xabim Alonso i Casemiro, więc miałem przyjemność nie raz spotkać się z Emilio. Gdyby wszyscy byli tak profesjonalni i szczegółowi jak on, pracowałoby mi się zdecydowanie lepiej. A po za tym, nie mów mi per pan, tylko Oscar. - Dobrze. - zaśmiałam się. - Jestem po prostu zachwycony! - obok nas pojawił się kolejny mężczyzna, ubrany od stóp do głów w ubrania i dodatki El Ganso. - San Sebastian to jednak był strzał w dziesiątkę! No i nasza nowa twarz. - poklepał Alvaro po ramieniu, po czym zmierzył mnie zainteresowanym spojrzeniem. - To ona, prawda? Ja wiedziałem, że za Twoją upartością musi stać jakaś ślicznotka! - Cieszę się Javier, że nasza współpraca nie okazała się być katastrofą. - zaśmiał się Alvaro, jednak ów Javier nawet nie zwrócił na niego uwagi, a jedynie wywiercał mi dziurę w twarzy! Zdezorientowana spojrzałam na Oscara, który wzruszył ramionami. - Masz ją przekonać do wiosenno - letniej kolekcji! - wskazał na mnie bezczelnie palcem. - Skoro przy jesienno - zimowej nie chciałeś żadnej modelki u swojego boku, co teraz rozumiem, nie znaczy że Ci odpuszczę następnym razem. Chcę ją! - Ale ... ja nie jestem modelką. - wydukałam. - No co Ty. - Odriozola mruknął do mojego ucha, na co jedynie trąciłam go łokciem w bok. Doskonale wiedziałam, czego dotyczyła ta aluzja! - Przedyskutujemy to, ale niczego Ci nie obiecuję. - odpowiedział dyplomatycznie. - Kto to był? - spytałam, odprowadzając wzrokiem mężczyznę w towarzystwie Oscara. - To Javier, główny projektant El Ganso. Za wszelką cenę chciał, aby u mojego boku wystąpiła jakaś modelka. - wzruszył ramionami. - Teraz uparł się na Ciebie. - Mam wystąpić obok Ciebie? - uniosłam zaskoczona brwi. - Jako modelka? W sesji zdjęciowej El Ganso? Przecież ja się do tego kompletnie nie nadaję! - Udowodniłaś, że nadajesz się do tego lepiej niż ja. - Przecież nie podobała Ci się moja sesja. - Nati, cholernie mi się podobała. - westchnął ciężko, obejmując mnie. - Jednak świadomość, że inny mężczyzna widział Cię praktycznie w samej bieliźnie, doprowadzała mnie do szału. - Gustavo jest gejem. - zauważyłam. - Nawet o geja jestem zazdrosny. - przyznał. - To chciałeś mi wtedy powiedzieć? - uśmiechnęłam się, przyglądając mu uważnie. - Wtedy, gdy wpadł Asensio z całą bandą. Chciałeś powiedzieć, że jesteś zazdrosny? - Alvaro kiwnął głową, a ja rozbawiona wtuliłam się w jego ramiona. * - Nie podejdę do niego! Wybij to sobie z głowy Odriozola! - paplałam, idąc żwirową ścieżką w stronę stajni. Alvaro jedynie trzymał mnie za rękę i śmiał pod nosem. Po kolacji zachciało mu się nagle odwiedzić Pioruna i w tej sposób wylądowaliśmy w stadninie. - Przywitamy się tylko. - Konie nie obchodzą Bożego Narodzenia, im nie trzeba mówić Wesołych Świąt. - mruknęłam pod nosem. - Panikara. - parsknął otwierając przede mną drzwi. - Ugh, niby tak mnie kochasz, a chcesz rzucić tej bestii na pożarcie. - poskarżyłam się, stąpając po betonowej podłodze. Moje szpilki zabawnie stukały, zwracając na siebie uwagę tych pięknych, ale i przerażających zwierząt. Oparłam się o jeden z pustych boksów, obserwując uważnie jak Alvaro karmi Pioruna marchewką. - Jesteś niesprawiedliwy. Ona też chce. - wskazałam na konia obok. - Skąd wiesz, że to ona? - posłał mi zaskoczone spojrzenie. - Ma dłuższe rzęsy. - wytknęłam mu język. Śmiech Odriozoli rozległ się po całej stajni, ja jednak machnęłam na to ręką i wpatrywałam się w śliczną klacz, która niecierpliwie ruszała łbem, jakby domagała się marchewki. - Nakarm ją. - wzruszył ramionami. - Odgryzie mi rękę. - mruknęłam. Alvaro wywrócił oczami i sam podał klaczy marchewkę. Za nic nie mogłam się przemóc. Ok, miałam już styczność z Piorunem, ale mimo to nie pozbyłaś się swojej fobii. - Co ja mam zrobić, żebyś przestała się bać? - stanął na przeciwko mnie, zakładając ręce na piersi. Uśmiechnęłam się jedynie niewinnie. - Zabiorę Cię kiedyś na przejażdżkę na Piorunie. We dwoje. - Będzie mu ciężko. - zauważyłam zaniepokojona. - Przecież Ty ważysz tyle, co piórko. - położył dłonie na moich biodrach, spoglądając głęboko w oczy. - Muszę? - jęknęłam, na co pokiwał pewnie głową. Westchnęłam kompletnie się poddając. - Obiecuję nie wrzeszczeć. - Cudownie. - schylił się, aby złożyć na moich ustach pocałunek. Oddałam pieszczotę, zawieszając swoje ręce na jego szyi. Przez całe zamieszanie, związane z kolejną rodzinną kolacją, nie mieliśmy nawet chwili czasu, aby nacieszyć się sobą. Chciałam więc wykorzystać tą chwilę, póki nie zostanę zaciągnięta przez Daniela do oglądania "Kevina samego w domu". - Będę za tym bardzo tęsknić. - wymruczałam, pogłębiając pocałunek. Nasze języki połączyły się w zachłannym tańcu. Niespodziewanie Alvaro zjechał dłońmi na moje pośladki, przyciągając do siebie. Spowodował tym jedynie, że się o niego otarłam. Wciągnął gwałtownie powietrze, a ja wbiłam dłoń w jego włosy, nie chcąc aby się ode mnie odsunął. Traktowanie mnie niczym lalkę porcelanową zaczęło mnie powoli irytować. - Nati ... - Czy ze mną jest coś nie tak? - spytałam niepewnie. - Doskonale wiesz, że nie. - oburzył się. - Ale to nie jest odpowiednie miejsce. - Twojemu bratu to nie przeszkadzało. - zachichotałam na samo wspomnienie naszej rozmowy sprzed prawie dwóch miesięcy. Alvaro spojrzał na mnie uważnie, jakby bił się z własnymi myślami. - Przepraszam. Po prostu myślałam ... bo czuję że ... - Nie przygotowałem się na taką ewentualność, a nie możemy zaryzykować. - pogładził mnie z czułością po policzku. - Niektóre baleriny zażywają tabletki. - wzruszyłam niewinnie ramionami. - I błagam, nie pytaj mnie czy jestem pewna bo ... - nie dokończyłam, ponieważ wpił się w moje usta. Zamruczałam, oddając go z pełnym zaangażowaniem. Uniósł mnie za uda, chcąc abym objęła go nogami. Zaśmiałam się w jego usta, czując jak wnosi mnie do pustego boksu pełnego siana. Gdy postawił mnie na ziemi, wykorzystałam chwilę gdy chwycił za koc, aby zsunąć ze stóp szpilki. - Zaraz! - zatrzymał się gwałtownie. - Zażywacie tabletki? Abril też?! - Odriozola, na Boga! - jęknęłam. - Zamknij się wreszcie. - chwyciłam jego twarz w dłonie. - Najpierw mnie rozpalasz, a potem wylewasz kubeł zimnej wody na głowę. - Ja Ciebie? - prychnął. - Żebyś Ty wiedziała jakie ja przechodzę katusze chcąc być w porządku. - wymruczał, ciągnąc mnie za sobą na rozłożony koc. Usiadłam na jego kolanach, oddając zachłanny pocałunek. - I nawet nie wiesz jak bardzo pragnąłem, aby Twoja urodzinowa noc inaczej się skończyła. - wyszeptał mi do ucha, gdy rozpinałam guziki jego koszuli. - Wiem, czułam. - zaśmiałam się. - Możesz sobie wyobrazić, że dzisiaj mam urodziny. Albo że są to Twoje ... a zresztą, myśl sobie co chcesz. - zdarłam z niego ten nieszczęsny materiał. Z uśmiechem przejechałam dłońmi po jego umięśnionej klacie. - Jedyne o czym jestem w stanie myśleć, to Ty. - musnął moje usta, po czym zręcznie odsunął zamek od sukienki. Wstałam z jego kolan, pozwalając aby zsunęła się ona z mojego ciała. Alvaro zmierzył je spojrzeniem pełnym pożądania, po czym wyciągnął ku mnie dłoń. Po chwili leżałam pod nim oddając namiętne pocałunki. Po całym boksie roznosił się odgłosy moich westchnień, gdy jego usta i dłonie badały moje ciało. Kompletnie traciłam przy nim zmysły. Pozostał jedynie dotyk, dzięki któremu czułam ogromną przyjemność. Nawzajem pozbyliśmy się resztki naszych ubrań. Wstrzymałam oddech, gdy Alvaro rozsunął moje uda. Tysiące razy wyobrażałam sobie tą chwilę, jednak ani w jednym małym procencie nie były tak wspaniałe jak rzeczywistość. Przyłożył swoje czoło do mojego, patrząc głęboko w oczy. Kiwnęłam niepewnie głową, a po chwili poczułam jak się we mnie zatraca. Zacisnęłam zęby i powieki, a on zamarł. - Nati. - sapnął zszokowany. Przełknęłam ślinę walcząc z bólem, który chcąc nie chcąc musiał się pojawić. - Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Jest dobrze. - pogładziłam go po policzku. - Proszę, nie przestawaj. - Spróbuj się rozluźnić. - pocałował z czułością moje usta. Po chwili zaczął się powoli i ostrożnie poruszać. Ból był mniejszy i powoli zanikał. A to wszystko dlatego, że zaczął szeptać mi do ucha takie rzeczy, od których cała się rumieniłam. Jeśli chciał, abym zapomniała o dyskomforcie, to udało mu się to idealnie. Jego pchnięcia stały się bardziej pewne i szybsze, a z każdym kolejnym czułam, że to co najlepsze dopiero przede mną. Mój oddech przyspieszył bardziej, o ile to w ogóle było możliwe. Zaczęłam pojękiwać, co przyjął uśmiechem. Wiedziałam, że jeszcze kilka sekund a ... Wbiłam paznokcie w jego umięśnione ramię, a drugą dłoń wplotłam w jego włosy. Moim ciałem zatrząsł dreszcz ogromnej i niespodziewanej przyjemności. Głos ugrzązł mi w gardle, a jedynie co mi pozostało to zacisnąć wszystkie mięśnie i cieszyć się tą chwilę. Zaraz po tym ciało Alvaro zamarło, a on jęknął w moje usta. Przymknęłam powieki, czując jak napływają do nich łzy wzruszenia. Alvaro objął mnie czule i ucałował w skroń. Wtuliłam się w jego ramię, pociągając nosem. - Co się dzieje? - spojrzał na mnie przestraszony. - Boli Cię? - Nie, już nie. - zaśmiałam się przez łzy. Zdezorientowany zmarszczył czoło. - Po prostu ... nie mogłabym sobie tego lepiej wyobrazić. Wiesz, był czas gdy było mi wstyd, że jeszcze nie mam tego za sobą. A teraz wiem, że warto było zaczekać. - Nawet w takich warunkach? - uśmiechnął się. - To najpiękniejsze miejsce na świecie. To tutaj zorientowałam się, że Cię kocham. Dziękuję, że mnie wtedy pogładziłam jego policzek. - Uwierz mi, to była najtrudniejsza rzecz jaką musiałem w życiu zrobić. - zaśmiał się, a ja zaraz za nim. - I proszę Cię, przestań o siebie źle myśleć. Jesteś piękną i pociągającą kobietą, dla mnie idealną. Zasługujesz na to, co najlepsze. I jeśli sądzisz, że łatwo mi było trzymać wszystkie emocje na wodzy, to jesteś w wielkim błędzie. - Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. - Jeśli tak uważasz, to czuję się dumny z tego powodu. - wyszeptał. - Ale będziemy musieli zaraz jechać. Zorientują się, że coś jest nie tak. - Nie chcę spać sama. - mruknęłam. - Wiesz jaka jest moja mama, ale ... zawsze możesz się wkraść do mojego pokoju. - wyszczerzył się cwaniacko. - Najwyżej powiemy, że miałaś koszmar. Szanowałam zasady pani Amayi, jednak wizja ryzyka była dość kusząca. Po za tym, chciałam jak najdłużej przebywać w ramionach Alvaro, co było niemożliwe w chłodnym pokoju gościnnym. Oczywiście nie miałam na myśli temperatury, a samotność. Dlatego też, gdy wszyscy poszli spać, wymknęłam się cicho z pokoju i na paluszkach przemierzałam korytarz. Alvaro już na mnie czekał w drzwiach, szczerząc się cwaniacko. Dla bezpieczeństwa przekręcił klucz, a ja z radością wskoczyłam pod jego pościel. Po chwili dołączył do mnie, pozwalając abym wtuliła się w jego ramiona. - Oszalałem z Twojego powodu. - pocałował mnie w czoło. - Gdy wrócę, chcę zasypiać przy Tobie codziennie. - wyszeptałam, kreśląc na jego klacie wzorki. - Zaproponowałaś mi właśnie wspólne mieszkanie? - zapytał, unosząc zabawnie brew ku górze. Kiwnęłam głową, uśmiechając się do niego niewinnie. - Z wielką przyjemnością. Szczególnie dlatego, że wspaniale gotujesz. - Odriozola! - Cii! - przyłożył dłoń do moich ust. Przez chwile nadsłuchiwaliśmy odgłosów zza ścian, jednak na całe szczęście wszyscy smacznie spali. - Wariatko, Ty nie potrafisz być cicho. - zaśmiał się pod nosem. - A właśnie, że potrafię. - szepnęłam. - Tak? - musnął zmysłowo moje usta. - Się okaże ... od wypadku trzymaj to. - podał mi małą poduszkę. Zmarszczyłam czoło, trzymając ją w dłoniach. Kompletnie nie rozumiałam, o co mu chodzi. Tymczasem Alvaro puścił mi oczko i zanurzył się pod pościelą. Pisnęłam czując jak chwyta za moją bieliznę. Spanikowana znów zerknęłam na drzwi, ale odpowiedziała mi jedynie cisza. Już miałam zapytać Odriozoli, co wyprawia lecz poczułam jego usta na ... uchyliłam z wrażenia usta. Opadłam plecami na posłanie czując jak porusza swoim językiem. On już kompletnie zwariował! Mój oddech kolejny raz tego dnia przyspieszył. Zaczęłam się miotać, czując rozkosz rozpływającą się po moim ciele. Zaciskałam piąstki na pościeli, chcąc dać upust moim emocjom. Bez rezultatu. Jedyne czego pragnęłam to krzyknąć z przyjemności jaką w tej chwili otrzymywałam. Chwyciłam tą nieszczęsną poduszkę, zagryzając na niej swoje zęby. Dreszcz zatrząsł moim ciałem, a ja straciłam na chwilę kontakt z rzeczywistością. Miałam gdzieś to, czy ktoś mógł nas usłyszeć, czy też nie. Niech się Alvaro tłumaczy! *** Dzisiaj rozdział był dla Alvaro i Nati, w końcu muszą nacieszyć się sobą. Wiem, że oczekiwałyście rodzinnej kolacji, ale jeszcze spotkacie się z rodziną Butragueño podczas dość ważnego dla nich wydarzenia :) (Nati i jej "zwyczajna" sukienka)
Nie było takiego momentu w moim życiu w którym zwątpiłabym w Marco Reusa. On jest stworzony do naprawdę wielkich rzeczy. -Bells jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało.
Bartosz Kurek postanowił złożyć Annie Kurek piękne życzenia urodzinowe. Siatkarz reprezentacji Polski za pośrednictwem Instagrama przekazał ukochanej gorące słowa, które bardzo dobrze świadczą o wielkim uczuciu, jakim darzy byłą siatkarkę. Padły piękne i romantyczne słowa, na które zareagowała sama zainteresowana. Niespodziewana decyzja Czesława Michniewicza przed meczem z Belgią! Tych piłkarzy zabraknie w kadrze! Bartosz Kurek z romantycznym wyznaniem do swojej żony. Padły piękne słowa Na najnowszej publikacji Bartosza Kurka na Instagramie widzimy jak wielkim uczuciem, darzy on swoją żonę. Przy okazji urodzin Anny Kurek przekazał on jej nie tylko wspaniałe życzenia, ale także wyraz głębokiego uczucia. Jak przyznaje sam siatkarz, była siatkarka jest najlepszym co go w życiu spotkało, jak też stanowi dla niego wielkie źródło inspiracji. - Wszystkiego Najlepszego Kochanie Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało i nigdy nie przestajesz mnie zaskakiwać i inspirować - napisał Bartosz Kurek na swoim Instagramie składając życzenia swojej ukochanej żonie. Zbigniew Boniek wytypował wynik meczu Belgia - Polska. Nie ma wątpliwości, będzie prawdziwy pogrom Aby zobaczyć zdjęcia Anny Kurek bez makijażu, przejdź do galerii poniżej. Anna Kurek zareagowała na piękne słowa swojego męża. Nie mogła się powstrzymać Na płomienne wyznanie swojego męża błyskawicznie zareagowała sama Anna Kurek, która podziękowała za tak wspaniałe słowa w dniu jej święta. Jak widać, była bardzo zaskoczona gestem swojego ukochanego i nazwała go "Kochanym". Jak widać, uczucie między małżeństwem jest nieprzerwanie bardzo mocne. - Kochany. dziękuję - napisała Anna Kurek pod publikacją swojego męża na Instagramie. Sonda Czy podoba Ci się Anna Kurek? Tak, jest piękna! Nie, nie jest w moim typie Trudno powiedzieć Bartosz Kurek o nowej reprezentacji siatkarzy: Będzie mi brakować Heynena
Ij7cqC. 35fg2sieqy.pages.dev/9735fg2sieqy.pages.dev/7635fg2sieqy.pages.dev/7635fg2sieqy.pages.dev/8235fg2sieqy.pages.dev/135fg2sieqy.pages.dev/235fg2sieqy.pages.dev/9135fg2sieqy.pages.dev/4
jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało